Jestem w trakcie kolejnej mini podróży po USA. Tym razem odwiedziłem San Francisco, park Yosemite i Las Vegas.
Plan podróży: 04.10 - lot Kraków - Barcelona [FR], parę piwek na plaży w Casteldeffels, dwie godziny w Ibisie. 04.10 - lot Barcelona - Lizbona [TP], nocka w hostelu w centrum miasta. 05.10 - poranny lot z Lizbony do San Francisco. 06.10, 07.10 - zwiedzanie San Francisco na piechotę, ok. 30 km. dziennie. 08.10 - poranny odbiór samochodu z apki Turo, przejazd do Mariposa, lekki trekkig (10 km.) Mariposa Grove. 09.10 - trekking po Yosemite część główna, 33 km. w 11 godzin. Four mile Trail, Sentinel Dome, Panorama Trail, Mist Trail. 10.10 - powrót z Mariposa do San Francisco, zwrot samochodu, lot do Vegas. 11.10 - piwko, drugie, trzecie i kolejne w Vegas.
Nie będę opisywał dnia po dniu. Pozwolę sobie tylko "na gorąco" przekazać swoje spostrzeżenia.
San Francisco - chłodno, chłodniej niż myślałem że będzie. Mgła nie pozwala zobaczyć Golden Gate Bridge w całości. Wiatr porywa czapki, mrozi palce. Cudowne widoki rekompensują chłód. Miasto nocą zmienia się diametralnie, to inny wymiar. Brakuje słów by opisać co dzieje się na ulicach. Po zmroku ulice przejmują bezdomni i narkomani.
Yosemite - park jest cudowny, jak z filmów, momentami przypomina polskie Tatry, ale jest o wiele większy. W planie miało być Half Dome, ale nie poszczęściło mi się w daily lottery. Total Ascent 2718 m., 33 km., 11h. Takie liczby wskazuje garmin. Łatwo nie było, doliczając dojazd z Mariposa i pętlę shuttle busem, zmęczenie daje się we znaki. Zmęczenie jutro przejdzie, a obrazy namalowane przez naturę zostaną w głowie na całe życie.
Las Vegas, nie jestem tu pierwszy raz. Jest ciepło, przyjemnie, głośno. Mój hotel zlokalizowany jest Fremont Street. W planach piwo i odpoczynek, spotkanie z przyjacielem. Być może parę dolarów spiszę na straty na maszynach.
12.10 - planowany lot Las Vegas - San Francisco - Frontier, San Francisco - Lizbona TAP. 13.10 - lot Lizbona - Barcelona FR, ponownie nocleg w Ibisie. 14.10 - powrót z Barcelony do Krakowa.
Przepraszam za błędy, skróty myślowe i inne, niestety nie mam lekkiego pióra, mimo wszystko chciałem podzielić się z Wami tym co zobaczyłem. Parę kadrów z Vegas:
Możesz opisać swoje doświadczenie z Turo? Jaki był koszt samego samochodu, ile wyniosło ubezpieczenie? Potrzebne jest międzynarodowe prawo jazdy czy zwykle polskie wystarczy?
102 dolary z ubezpieczeniem pośrednim (w razie szkody płacisz 500$), kwota za dwa dni, oddałem 2h po czasie i z przekroczonym przebiegiem host nie doliczył kosztów. Polskie prawo jazdy, skanujesz podczas rejestracji. Płatność Revoultem, brak depozytu.Właściciela samochodu na oczy nie widziałem, kluczyki były pod siedzeniem, ale zasady są różne, ustala je wypożyczający samochód.
Plan podróży:
04.10 - lot Kraków - Barcelona [FR], parę piwek na plaży w Casteldeffels, dwie godziny w Ibisie.
04.10 - lot Barcelona - Lizbona [TP], nocka w hostelu w centrum miasta.
05.10 - poranny lot z Lizbony do San Francisco.
06.10, 07.10 - zwiedzanie San Francisco na piechotę, ok. 30 km. dziennie.
08.10 - poranny odbiór samochodu z apki Turo, przejazd do Mariposa, lekki trekkig (10 km.) Mariposa Grove.
09.10 - trekking po Yosemite część główna, 33 km. w 11 godzin. Four mile Trail, Sentinel Dome, Panorama Trail, Mist Trail.
10.10 - powrót z Mariposa do San Francisco, zwrot samochodu, lot do Vegas.
11.10 - piwko, drugie, trzecie i kolejne w Vegas.
Nie będę opisywał dnia po dniu. Pozwolę sobie tylko "na gorąco" przekazać swoje spostrzeżenia.
San Francisco - chłodno, chłodniej niż myślałem że będzie. Mgła nie pozwala zobaczyć Golden Gate Bridge w całości. Wiatr porywa czapki, mrozi palce. Cudowne widoki rekompensują chłód. Miasto nocą zmienia się diametralnie, to inny wymiar. Brakuje słów by opisać co dzieje się na ulicach. Po zmroku ulice przejmują bezdomni i narkomani.
Yosemite - park jest cudowny, jak z filmów, momentami przypomina polskie Tatry, ale jest o wiele większy. W planie miało być Half Dome, ale nie poszczęściło mi się w daily lottery. Total Ascent 2718 m., 33 km., 11h. Takie liczby wskazuje garmin. Łatwo nie było, doliczając dojazd z Mariposa i pętlę shuttle busem, zmęczenie daje się we znaki. Zmęczenie jutro przejdzie, a obrazy namalowane przez naturę zostaną w głowie na całe życie.
Las Vegas, nie jestem tu pierwszy raz. Jest ciepło, przyjemnie, głośno. Mój hotel zlokalizowany jest Fremont Street. W planach piwo i odpoczynek, spotkanie z przyjacielem. Być może parę dolarów spiszę na straty na maszynach.
12.10 - planowany lot Las Vegas - San Francisco - Frontier, San Francisco - Lizbona TAP.
13.10 - lot Lizbona - Barcelona FR, ponownie nocleg w Ibisie.
14.10 - powrót z Barcelony do Krakowa.
Przepraszam za błędy, skróty myślowe i inne, niestety nie mam lekkiego pióra, mimo wszystko chciałem podzielić się z Wami tym co zobaczyłem.